FORUM WIOSKI PODOLSZE
Dla każdego mieszkańca tej pięknej wsi
FAQ
Szukaj
Rejestracja
Profil
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum FORUM WIOSKI PODOLSZE Strona Główna
->
Coś dla maniaków komputerowych
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
INFORMATOR
----------------
ZASADY
Newsroom Podolsza
Forum
SALOON POLITYCZNY
----------------
Polityka okiem mieszkańców wsi Podolsze
SPRAWY MŁODYCH
----------------
Młodzież w wiosce Podolsze
WASZE POMYSŁY
----------------
Co można usprawnić w Podolszu??
INFORMATYKA
----------------
Coś dla maniaków komputerowych
Komórkowo
NA SPORTOWO
----------------
Sport, sport, sport....
IMPREZOWO
----------------
Imprezowo czyli...
WASZE SKARGI
----------------
Wasze skargi i zażalenia
KUPIE, SPRZEDAM, ZAMIENIE
----------------
Podolszańskim targiem
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
adm
Wysłany: Czw 11:34, 21 Cze 2007
Temat postu:
czy ja wiem czy oplaca sie znow poruszac ten temat, przeciez my nie sciagamy, nie udostepniamy i nie sprzedajemy nielegalnego oprogramowania ani mp3, a tak wogole wszystkiego najlepszego peresie z okazji urodzin niedawnych
Peres
Wysłany: Czw 8:36, 21 Cze 2007
Temat postu: Sciąganie plików bez odpowiedzialności karnej...
Prawo autorskie w sieci. Polscy twórcy tracą przez piratów 10 mln zł tygodniowo. Ściąganie z internetu muzyki, filmów i oprogramowania to łamanie prawa autorskiego i praw pokrewnych. Organizacje broniące praw autorów domagają się zaostrzenia przepisów i skutecznej egzekucji prawa.
Każdy utwór zamieszczony na stronie internetowej lub pobierany za pomocą łączy internetowych przy wykorzystaniu programów P2P (peer-to-peer - równy z równym) jest chroniony ustawą o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Jego ściągnięcie i rozpowszechnianie wbrew woli autora naraża nas na konieczność wypłaty odszkodowania twórcy, a w niektórych przypadkach - nawet na karę więzienia.
Kiedy legalnie, a kiedy nie
Z utworu może korzystać tylko osoba uprawniona. Osoba uprawniona, czyli kto? Ktoś, kto ma prawa do utworu albo legalnie je nabył. Kiedy korzystamy z utworów w internecie zgodnie z prawem? Tylko gdy ściągamy licencjonowane pliki. Najczęściej są to utwory dostępne odpłatnie, z których zyski czerpie nie tylko właściciel portalu, na którym są zamieszczone, ale także sam twórca lub osoba, która ma do nich prawa majątkowe (np. wydawca, producent).
Sporą część plików można ściągać jednak bez konieczności płacenia za nie. Wtedy zwróćmy uwagę na informacje o zakresie korzystania z zamieszczonych tam treści, które są zwykle umieszczone na danej stronie internetowej (np. oznaczenie freeware pod plikami z oprogramowaniem to licencja oprogramowania, która umożliwia darmowe rozprowadzanie aplikacji bez ujawnienia kodu źródłowego). Czasami licencja freeware zawiera dodatkowe ograniczenia (np. część freeware jest całkowicie darmowa, a część darmowa jedynie do użytku domowego).
Niekiedy przy utworach umieszczany jest podpis copyright. To dla nas wskazówka, że danego pliku nie można pobierać, a tym bardziej rozpowszechniać bez zgody autora. Takich informacji nie znajdziemy jednak, ściągając pliki za pośrednictwem P2P (użytkownik komputera podłączonego do internetu otwiera innym dostęp do danych zgromadzonych na swoich dyskach; ma też dostęp do danych innych użytkowników sieci). Dlatego używając programów P2P musimy zachować szczególną ostrożność. Nie mamy bowiem wiedzy, skąd pochodzą pliki (utwory) zgromadzone na obcym komputerze.
Kiedy zapłacimy za błędy
Każdy internauta ściągający pliki z witryn www czy przez P2P powinien znać podstawową regułę prawa autorskiego: za samo pobieranie utworów z sieci nie trafimy za kratki, ponieważ nie jest to przestępstwo. Pamiętajmy jednak, że przepisy inaczej traktują osoby, które nielegalnie ściągają pliki wyłącznie na własny użytek i tych, którzy pobierają utwory z sieci i udostępniają je z zasobów swojego komputera (rozpowszechniają je).
Odszkodowanie dla twórcy mogą zapłacić ci internauci, którzy tylko pobierali pliki z sieci. Twórca może żądać od osoby, która naruszyła jego prawa, zapłaty maksymalnie potrójnej wysokości wynagrodzenia, jakie mógłby uzyskać, gdyby internauta ściągnął utwór zgodnie z prawem. Miernikiem tego wynagrodzenia są najczęściej opłaty licencyjne, jakie pobiera np. Związek Artystów i Kompozytorów Scenicznych (ZAiKS) w momencie, kiedy chcemy zalegalizować ściągnięty utwór muzyczny. W przypadku pliku mp3 jest to kwota rzędu 40 groszy.
W praktyce, jeżeli ściągamy pliki na własny użytek w zaciszu domowym, groźba odpowiedzialności odszkodowawczej jest jedynie teoretyczna. Tego typu naruszeń praw autorskich policja nie ściga, bo nie jest to przestępstwo.
- Możemy ścigać tylko osoby, które udostępniają i rozpowszechniają pliki nielegalnie ściągnięte z internetu - tłumaczy komisarz Zbigniew Urbański z Komendy Głównej Policji. Małe też prawdopodobieństwo, by do naszych drzwi, za którymi na własny użytek ściągamy filmy, zapukał producent filmowy lub osoba reprezentująca jego prawa i dopominał się o zapłatę.
Oczywiście takie przepisy uderzają w artystów, którzy tracą zarobek z każdym kolejnym plikiem ściągniętym z sieci. To efekt rozwiązań przyjętych w polskim prawie autorskim. Internauci ograniczający się do ściągania plików nie mogą być ścigani przez policję, ale co najwyżej - przez twórców czy producentów.
Kiedy zapuka do nas policja
W zdecydowanie gorszej sytuacji są ci, którzy nie tylko nielegalnie ściągają utwory, ale także udostępniają je z zasobów swojego komputera lub zamieszczają na swojej stronie
www.
Korzystanie z cudzego utworu - pobranie z sieci, a potem przekazanie kolegom lub nieznajomym - jest tratowane tak samo, jak kradzież np. portfela. Tacy internauci narażają się na odpowiedzialność karną, bo rozpowszechnianie i zwielokrotnianie plików w sieci to już - w świetle prawa autorskiego - przestępstwo. Także udostępniając pliki, szczególnie te o treściach zabronionych (np. pornograficzne, nazistowskie), trzeba mieć świadomość, że w każdym momencie do drzwi naszego domu mogą zapukać policjanci, którzy nie dość, że nas zatrzymają, to jeszcze zarekwirują cały sprzęt komputerowy. Dalsze losy takiego internauty zależą od tego, jak jego czyn zakwalifikują organy ścigania. Przepisy ostrzej traktują osoby, które ze sprzedaży kopii nielegalnie ściągniętych plików lub wymiany plików uczyniły sobie stałe źródło dochodu. Wtedy sprawcy grożą nawet trzy lata więzienia. Zwykłym użytkownikom sieci, którzy bezpłatnie rozpowszechniają utwory, grozi kara grzywny (od 100 zł do 720 tys. zł), ograniczenia wolności (od miesiąca do 12 miesięcy pracy społecznej), a nawet kara pozbawienia wolności do lat dwóch.
Mimo, że rozpowszechnianie plików jest przestępstwem, to jednak ściganym rzadko. Informacje pojawiające się w mediach, że policja przeszukuje mieszkania internautów, którzy ściągają muzykę, filmy i oprogramowanie z witryn internetowych lub poprzez serwisy P2P, są grubo przesadzone (takie akcje były i są prowadzone, ale na niedużą skalę i zazwyczaj przy okazji innych działań). W istocie niewielu stróżów prawa monitoruje internet (zajmują się głównie przestępstwami gospodarczymi i pedofilią w sieci). Interwencje w mieszkaniach piratów są sporadyczne i ograniczają się do rekordzistów, którzy udostępniają zasoby liczone w terabajtach.
Policja czuwa
W jednostkach policji w całym kraju powstają zespoły do walki z przestępczością komputerową i internetową. Ich członkowie wiedzą, jak szukać i identyfikować osoby popełniające przestępstwa za pośrednictwem internetu
Internet
70 lat od śmierci twórcy prawnie chronione jest dzieło zamieszczone w internecie
1998 rok pojawiła się w USA pierwsza sieć P2P - Napster, założona przez 18-letniego Shawna Fanninga
8,5 tys. euro kary zapłacił w 2004 roku niemiecki internauta, który ściągnął za pośrednictwem P2P 6 tysięcy plików mp3 chronionych prawem autorskim. Był to pierwszy tego typu wyrok w Niemczech
Podstawa prawna
Ustawa z 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz.U. z 2006 r. nr 90, poz. 631 z późn. zm.).
Adam Makosz
GAZETA PRAWNA
Mały_Książe
Wysłany: Pią 21:43, 19 Sty 2007
Temat postu:
" Microsoft Polska: nie szukamy piratów po blokach
Microsoft przestrzega użytkowników oprogramowania komputerowego przed wpuszczaniem do prywatnych mieszkań osób podszywających się lub powołujących na firmę Microsoft.
"W związku z docierającymi do nas informacjami o pojawieniu się w blokach mieszkalnych w kilku województwach ogłoszeń o planowanej kontroli legalności oprogramowania na prywatnych komputerach, chcielibyśmy poinformować, że akcja ta nie jest inicjatywą polskiego oddziału Microsoft i nie jest prowadzona w porozumieniu z nami" - napisał Bartłomiej Danek, rzecznik prasowy Microsoft.
"Nie jest nam również znane powiązanie jej inicjatorów z instytucjami zajmującymi się promocją i ochroną legalności oprogramowania komputerowego ani polskimi organami ścigania. Osoby, które rozwieszają ogłoszenia i przeprowadzają »kontrole« nie działają z polecenia firmy Microsoft i nie posiadają do tego żadnych pełnomocnictw" - czytamy w oświadczeniu.
"Prosimy jednocześnie, aby osoby, które spotkały się z tego typu akcją w swoim mieście, na swoim osiedlu lub w swoim bloku informowały o tym lokalne jednostki policji lub polski oddział Microsoft" - apeluje w oświadczeniu Microsoft Polska. "
honey
Wysłany: Czw 18:13, 18 Sty 2007
Temat postu:
Peres, masz prawo ściągnąć piosenkę z serwisu udostępniającego, ale prawo sobie głosi, że dłużej niż 24 godziny nie możesz jej przetrzymywać na swoim komputerze jak i udostępniać w jakichkolwiek celach. Łatwo sprawdzic kiedy sciagnales piosenke i czy dostosowujesz sie do prawa
Poszperaj po serwisach, a tam wyraźnie pisze.
dodam:
że gdy złapią Cię teraz, a przed chwilą ściągnąłeś piosenkę, masz prawo (zachować milczenie...) ją usunąć w ciągu 24h. Może nie tak, że masz prawo, ale MUSISZ
bo chyba o to chodziło?
Peres
Wysłany: Śro 10:52, 17 Sty 2007
Temat postu: Re: Hm
honey napisał:
ściąganie piosenek z neta wcale nie jest takim 'oszustwem'... staje sie dopiero po 24h. To chyba każdy normalny człowiek siedzący przed kompem podłączonym do neta wie?
ściągam piosenkę, przesłuchuje, słucham, a po 24h wywalam. Ciężko sie rozstać, ale takie prawo. Tylko czy ktoś go przestrzega?
wiesz
honey
nawet 24h chyba nie pomogą bo z tego co pamiętam wszystko co zapisuje się na komputerze idzie w rejestr a tego jakoś nie idzie oszukać, informatykę miałem dawano temu ale chyba Mały_Książe zna się lepiej ode mnie
FakcioR
Wysłany: Nie 21:57, 14 Sty 2007
Temat postu:
A mi się wydaję, że znowu zrobili zadymę jak lata temu. Wtedy chodzili z kontrolą do handlarzy piratów i na tym się skończylo. Zyskali na tym tylko sprzedawcy legalnego oprogramowania.
honey
Wysłany: Sob 21:17, 13 Sty 2007
Temat postu: hmm
no więc mogę jedynie powiedzieć tyle, że przetrzymywanie MP3 ściągniętych z darmowych serwisów udostępniających utwory, powyżej 24h jest niezgodne z polskim prawem. Jedynie, albo aż. Dany utwór jest przeznaczony na osobiste "potrzeby" i ma zachęcić do zakupu całego albumu. Wielokrotnie można się spotkać z taką "wizją" na serwisach... widnieje taka informacja, że serwis nie ponosi odpowiedzialności. Tyle wiem, bo przebywam czasem na takich serwisach i pobieram utwory. Ech, prawo jest po to, żeby je łamać, no nie?
/mucha lata mi po pokoju
/
adm
Wysłany: Sob 13:40, 13 Sty 2007
Temat postu: Re: Hm
honey napisał:
staje sie dopiero po 24h. To chyba kazdy normalny czlowiek siedzacy przed kompem podlaczonym do neta wie?
no wlasnie ja nie wiem, po raz pierwszy o tym slysze, mozna wiedziec skad takie informacje? albo jakies logiczne wytlumaczenie, bo tak rozszerzajac ta 24-godzinna wlasnosc, to chyba sobie jakis samochod z ulicy porzycze na taki czas i pozniej oddam bez konsekwencji, no co w koncu moge
honey
Wysłany: Sob 13:29, 13 Sty 2007
Temat postu: Hm
ściąganie piosenek z neta wcale nie jest takim 'oszustwem'... staje sie dopiero po 24h. To chyba kazdy normalny czlowiek siedzacy przed kompem podlaczonym do neta wie?
sciagan piosenke, przesluchuje, slucham, a po 24h wywalam. Ciezko sie rozstac, ale takie prawo. Tylko czy ktos go przestrzega?
adm
Wysłany: Sob 13:22, 13 Sty 2007
Temat postu:
Peres napisał:
I to właśnie wykorzystuje policja. "Zaczynamy jak każdy użytkownik sieci typu peer-to-peer. Na naszym służbowym komputerze mamy zainstalowany program do wymieniania się plikami, np. bardzo popularny eMule" - opowiada jeden z policjantów zajmujących się zwalczaniem piractwa. "Logujemy się do sieci i szukamy popularnej piosenki czy nazwy płyty.
a nawet jakis pornolik sie gdzies zaplacze, co by praca mila byla
(bez obrazy)
Mały_Książe napisał:
Bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego.
czyli jak narazie mamy to rozumiec, ze wolno nam korzystac z pirackiego oprogramowania w zaciszu domowym jesli nie zarabiamy i nie udostepniamy nikomu?
Peres
Wysłany: Sob 12:10, 13 Sty 2007
Temat postu:
Kradzież w sieci nie jest anonimowa
Przez internet do kryminału
Wystarczy jeden piracki program komputerowy, ściągnięty z internetu nielegalnie utwór muzyczny lub film, żeby narobić sobie kłopotów. W każdej chwili może zastukać do nas policja.
Kto się może zacząć bać? W zasadzie każdy, kto ściąga z internetu muzykę, filmy lub oprogramowanie bądź ma na komputerze nielegalne programy.
Większość plików internauci zdobywają za pomocą programów peer-to-peer, które działają na zasadzie: możesz coś pobrać, jeśli sam coś udostępnisz. W ten sposób tworzy się globalna sieć wymiany posiadanymi plikami. Tyle że posiadacz nawet legalnej kopii nie ma prawa powielić jej w setkach egzemplarzy.
"Szacuję, że ogromna większość użytkowników wymieniających pliki w internecie popełnia przestępstwo. Ale nie są oni anonimowi. Jeśli ktoś decyduje się na uczestnictwo w sieci peer-to-peer, to jego numer IP, czyli indywidualny kod jest widziany na całym świecie" - twierdzi Jan Bałdyga, koordynator działań antypirackich Związku Producentów Audio-Video.
I to właśnie wykorzystuje policja. "Zaczynamy jak każdy użytkownik sieci typu peer-to-peer. Na naszym służbowym komputerze mamy zainstalowany program do wymieniania się plikami, np. bardzo popularny eMule" - opowiada jeden z policjantów zajmujących się zwalczaniem piractwa. "Logujemy się do sieci i szukamy popularnej piosenki czy nazwy płyty. Patrzymy, kto udostępnia ten plik. Potem sprawdzamy, czy osoba, która go wymienia, wysyła w internecie pliki, loguje się w Polsce. To bardzo żmudna praca, trzeba ustalić, kto jest dostawcą internetu, a następnie, jaki jest tzw. numer IP komputera, i wreszcie gdzie taki komputer fizycznie stoi. Uzbrojeni w nakaz prokuratorski, listę plików, nie tylko muzyki, ale także filmów, programów komputerowych czy gier, stukamy do drzwi delikwenta" - relacjonuje policjant.
Opracowano na podstawie prasy.
maju
Wysłany: Sob 11:08, 13 Sty 2007
Temat postu:
e tam tylko kase zdzieraja z ludzi itd.......
Mały_Książe
Wysłany: Pią 23:06, 12 Sty 2007
Temat postu:
"Czy jestem złodziejem?
Kiedy ochrona praw twórców osiąga granicę absurdu?
Czy policja może zabrać mój komputer, gdy znajdzie w nim nielegalne oprogramowanie? Czy można bezkarnie ściągać z Internetu muzykę?
Nielegalne kopiowanie płyt, filmów i książek oraz kserowanie podręczników przez studentów jest grzechem – pisał kilka lat temu śp. ks. Grzegorz Ułamek, zajmujący się problemem piractwa. "Możemy się zastanawiać, czy inni nas nie okradają, dyktując tak wysokie ceny, ale sytuacja, że ktoś nas okrada, nie usprawiedliwia postępowania w ten sam sposób" – zaznaczał ks. Ułamek.
W Jastrzębiu Zdroju policja zarekwirowała już ok. 40 komputerów z nielegalnymi programami, fot. Marek Piekara
Kradzież niewątpliwie jest grzechem, ale czy kopiowanie zawsze jest kradzieżą? Zwolennicy takiego poglądu opierają swoje stanowisko na pojęciu "własności intelektualnej". Czym jednak jest owa własność? Czy to pojęcie nie bywa dziś nadużywane? Wątpliwości moralne, jakie mają użytkownicy komputerów, odbiorcy muzyki, czy na przykład studenci kopiujący podręczniki świadczą o tym, że sprawa nie jest dla ludzi taka prosta i jednoznaczna. Jeśli ukradnę samochód czy portfel, nikt nie ma wątpliwości, że dopuszczam się kradzieży. Przy "własności intelektualnej" trudno już nam używać tak mocnych słów. Słusznie czy nie?
Naloty jastrzębi
Niektórzy myśleli, że to plotka. Inni stwierdzili, że lepiej nie ryzykować i zaopatrzyli się w legalne oprogramowanie. W niektórych miastach zapanowała psychoza związana z rzeczywistymi lub rzekomymi wizytami policji w domach prywatnych i rewizją sprzętu komputerowego. Tak miało być między innymi w Jastrzębiu Zdroju na Śląsku. Sprawdziliśmy w tamtejszej Komendzie Miejskiej Policji. – Zgadza się, w ostatnim czasie zarekwirowaliśmy około czterdziestu komputerów z nielegalnym oprogramowaniem – powiedział nam oficer prasowy jastrzębskiej policji, nadkomisarz Bronisław Wójcik, pokazując zgromadzony sprzęt. Jak to się odbywa? Otóż najczęściej ktoś donosi policji, że pan X czy pani Y korzystają w swoich domach z nielegalnych programów. Policja ma prawo wystąpić do prokuratury o nakaz rewizji. Jeśli w jej trakcie nie udowodnimy, że mamy fakturę lub oryginalne opakowania i nośniki – sprzęt może powędrować na komendę. Stamtąd wysyłany jest do informatyków, którzy wydają ekspertyzę. – Zabieramy sprzęt, kiedy jego właściciel narusza art. 278, paragraf 2 kodeksu karnego, mówiący o nielegalnym posiadaniu oprogramowania – mówi nadkom. Wójcik. – Nie jest natomiast prawdą, że wypisujemy przy tym jakieś mandaty – dodaje. W trakcie ekspertyzy informatycy mogą stwierdzić, że w komputerze znajdują się jeszcze inne produkty, uzyskane i używane nielegalnie, na przykład pliki muzyczne. Sprawa może wówczas toczyć się dłużej.
To tylko wybrany przykład problemu, z którym niektórzy nie potrafią sobie poradzić: przecież nic złego nie robię, nie czerpię korzyści materialnych z używanych programów, plików itd. Im więcej innych sytuacji, im głębiej wchodzimy w temat, tym więcej pytajników rodzi się w głowie. Nie zawsze znamy właściwą odpowiedź, bo i samo podejście do prawa własności zmieniało się przez stulecia.
Pazerność wielkich koncernów
Średniowieczni twórcy kultury nie traktowali dzieł, które wykonywali, jako swojej własności. Pisali, komponowali czy malowali na chwałę Boga, anonimowo, ponieważ sami pragnęli pozostać w cieniu. Dziś sytuacja odwróciła się o 180 stopni. Dla wielu najważniejsze wydaje się wypromowanie nazwiska twórcy – ten cel często przesłania nawet to, co dla każdego artysty powinno być najważniejsze: wartość duchową samego dzieła. Dać byle co, byle się sprzedało – oto dewiza nie tylko wielu artystów czy wynalazców, ale także, a może przede wszystkim tych, którzy owymi dobrami intelektualnymi handlują: menedżerów, wydawców, dystrybutorów. Powiedzmy to jasno: drugą stroną medalu piractwa jest pazerność wielkich koncernów. Trzeba sprzedać ten sam towar wiele razy, nieznacznie modyfikując zawartość, a najlepiej – zmieniając tylko opakowanie. I nikt nie oburza się na ten proceder, "złodziejami" są tylko ci, którzy nie chcą za ów towar po raz kolejny płacić. Nie wystarczą tantiemy ze sprzedanych płyt, trzeba jeszcze na przykład zapłacić za to, że odtwarza się je w miejscu publicznym. Do twojej kawiarni czy zakładu fryzjerskiego zawsze może zajrzeć miły pan z instytucji zajmującej się ochroną praw autorskich, który zanotuje, co odtwarzasz, a potem sprawdzi, czy uregulowałeś wszystkie opłaty. Oczywiście nie omieszka ich wyegzekwować.
W grudniu ubiegłego roku Europejski Trybunał Sprawiedliwości orzekł, że ochrona prawa autorskiego dotyczy także rozpowszechniania sygnału przez telewizję dostępną w pokojach hotelowych. Chodzi o to, że goście hotelowi mogą słuchać utworów muzycznych lub oglądać filmy w hotelu, zatem właściciel powinien płacić z tego tytułu wynagrodzenie twórcom. Nawet odbiór tych dzieł w zaciszu pokoju jest traktowany tutaj jako odtwarzanie publiczne. Jesteśmy na granicy absurdu czy może już daleko poza nią?
Obrona monopolu?
– Niekoniecznie – uważa profesor Jan Błeszyński, prawnik z Uniwersytetu Warszawskiego i Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. – Prawo autorskie ma za zadanie wyrażanie interesu twórcy, producenta oraz chronić dostęp do twórczości. Kiedy dobro intelektualne jest wykorzystywane gospodarczo, musi podlegać ochronie – twierdzi. – Tymczasem mamy często tendencję do myślenia, że własność intelektualna to własność niczyja. Trzeba to przerwać. Wymaga to uwzględnienia, że rozwój elektroniki spowodował ogromną łatwość w dostępie do twórczości w zakresie kopiowania, przesyłania i przechowywania. Prawo musi to uwzględnić – mówi prof. Błeszyński. Pojawia się jednak wątpliwość: właściciel hotelu płaci (teoretycznie) za abonament telewizyjny. Czy w tym nie powinny zatem mieścić się już koszty, które nadawca telewizyjny musiał ponieść za odtwarzanie muzyki i filmów? – Niezupełnie – twierdzi mecenas Jacek Bienias, radca prawny z Warszawy. – To jest powszechnie znany, dość płytki argument. Miesza się tutaj obowiązek opłaty za prawa autorskie z obowiązkiem płacenia abonamentu. To tak jakby powiedzieć: zapłaciłem za benzynę, więc mogę jeździć dowolnym samochodem. Właściciel hotelu, umieszczając w pokojach telewizory, robi to po to, żeby podnieść standard usług i przez to więcej zarobić – uważa Bienias. Idąc tym tropem, podobnie można powiedzieć o odtwarzaniu utworów w zakładach, sklepach i punktach usługowych. Korzystają na tym tak naprawdę hipermarkety, które muzykę wykorzystują dla tworzenia klimatu, sprzyjającego robieniu obfitych zakupów. A zatem powinni płacić twórcom za tę "dźwignię handlu". Jak odnaleźć się w tym gąszczu pytań i interpretacji prawa?
Twarde prawo… i bez dyskusji?
W Polsce obowiązuje obecnie ustawa z 1994 roku. Została ona znowelizowana w 2004 roku. Artykuł 23. tej ustawy mówi o "dozwolonym użytku chronionych utworów" w następujący sposób: "Bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego". Jednocześnie w 2. paragrafie jest wyjaśnienie, co to znaczy "własny użytek": "Zakres własnego użytku osobistego obejmuje krąg osób pozostających w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego". I tutaj zaczynają się schodki, bo każdy inaczej trochę to interpretuje. Jedni twierdzą, że w takim razie legalne jest posiadanie plików muzycznych w komputerze, bez oryginalnego nośnika. Mało tego – w myśl ustawy, można spokojnie kopiować utwory i rozpowszechniać je wśród członków rodziny, a nawet znajomych. Tutaj niektórzy dodadzą, że owszem, ale tylko pojedyncze utwory, a nie całą płytę. I że obok kopii trzeba mieć oryginalne źródło. – Można mieć pliki, ale nie można posiadać programów służących ich rozpowszechnianiu w Internecie – mówi mecenas Bienias. W artykule 24. natomiast można znaleźć potwierdzenie, że np. hotelarze powinni płacić twórcom za wykorzystywanie nośników sygnału telewizyjnego. Może to być bezpłatne, "jeśli nie łączy się z tym osiąganie korzyści majątkowych" (ust. 2).
Od dłuższego czasu trwają prace nad zmianą obecnej ustawy. W kwietniu ubiegłego roku przyjęty został projekt nowelizacji. Krótko mówiąc – idzie on w kierunku jeszcze większej ochrony praw autorskich, kosztem ograniczenia zakresu swobodnego użytku. W projekcie pojawił się nawet zapis, który likwidował pojęcie "domowego użytku". Projekt wyklucza także możliwość kopiowania całej płyty na własny użytek. Całość związana jest z istniejącą już na świecie kontrolą i zabezpieczeniami, czyli technologią DRM (Digital Rights Management). Umożliwia ona kontrolę na przykład rozpowszechniania utworów w Internecie. Dzięki niej właściciele praw mogą bardzo ingerować w odtwarzanie. DRM obecne jest także w większości nośników cyfrowych.
Jacek Bienias uważa, że zmiany w prawie idą we właściwym kierunku. – Za udostępnianie utworów powinno się płacić zawsze, gdy nie odbywa się to w warunkach domowych – mówi. – Może istnieć jakaś minimalna sfera dozwolonego użytku prywatnego, jednak podstawą musi być prawo własności – dodaje. Wielu z nas zapewne skrzywi się, czytając takie deklaracje. Czy zasada powszechnego dostępu do dóbr nie domaga się znalezienia innej drogi lub przynajmniej kompromisu? Co na przykład ze studentami kierunków artystycznych, którzy muszą pracować w domu na specjalnych programach, a dla których producent nie przewidział tańszej wersji swojego dzieła?
Kto stawia warunki
Wydaje się, że definicja "kradzieży dobra intelektualnego" została ostatnio za bardzo rozszerzona. Lawrence Lessig, amerykański prawnik konstytucjonalista, w swojej książce "Wolna kultura" przekonuje, że na skutek rozwoju technologii twórcy i tak będą wkrótce zmuszeni do zmiany sposobów zarabiania na twórczości. Być może nawet do udostępniania nagrań za darmo, a zarabiania na koncertach.
Na razie jednak brakuje jasnego prawa w tym zakresie i to właśnie sprawia, że reguły gry są narzucane przez wielkie koncerny. Lessig opisuje proces sądowy wytoczony kilku studentom z tego powodu, że stworzone przez nich oprogramowanie umożliwiało nielegalne kopiowanie plików muzycznych. Mówi też o sytuacji, kiedy amerykańska organizacja chroniąca prawa kompozytorów pozwała żeńską organizację skautowską, ponieważ nie płaciła tantiem za piosenki wykonywane przy ogniskach. Autor "Wolnej kultury" zauważa, że instytucje tworzone niegdyś po to, by chronić twórców i wynalazców, a więc – pośrednio – promować twórczość, dziś coraz skuteczniej tę twórczość hamują. Własności intelektualne zostają skupione w kilku ośrodkach, które, stając się monopolistami, narzucają społeczeństwu swoje warunki.
Niektóre prawa zastrzeżone
Z inicjatywy różnych grup rozwija się już ogólnoświatowy ruch, który promuje większą dostępność utworów. Jest jednak jeden warunek swobodnego dostępu: zgoda samego autora. Lessig przekonuje, że to twórca powinien wybierać optymalną formę zakresu udostępniania dzieła. W tym celu proponuje wielostopniowy system licencji Creative Commons, który ma chronić twórczość, a jednocześnie zapewniać społeczeństwu możliwie szeroki dostęp do dóbr kultury. Creative Commons jest projektem amerykańskiej organizacji pozarządowej o tej samej nazwie. Podstawową zasadą jest alternatywa dla powszechnego systemu prawa autorskiego, które sprowadza się do hasła "all rights reserved" (wszelkie prawa zastrzeżone). Projekt ten zastępuje to określeniem "some rights reserved" (pewne prawa zastrzeżone). Twórca może np. udostępnić swoje dzieło, domagając się jedynie, by przy jego wykorzystywaniu było podane nazwisko autora. To jedna z możliwości, bo istnieje przecież wiele innych, pośrednich rozwiązań między ideą "copyleftu" (udostępniania, a nawet modyfikowania dzieła bez zgody autorów i wydawcy) a rygorystycznymi zasadami proponowanymi dziś przez niektóre koncerny. Sam Lessig wydał swoją książkę w renomowanym wydawnictwie Penguin, ale jednocześnie opublikował ją w Internecie, tak by można z niej było korzystać niemal całkowicie swobodnie. Książka opatrzona jest właśnie znakiem "some rights reserved", a więc zastrzeżone są jedynie "pewne", a nie "wszelkie" prawa autora.
Proszę źle nie zrozumieć autorów tekstu: nie sugerujemy, że są jakieś moralne podstawy do uprawiania piractwa. Nie chodzi też o to, by wrócić dziś do średniowiecza i odebrać autorom wszystkie prawa do tworzonych przez nich dzieł. Każdy wytwór człowieka zawiera przecież w sobie odbicie duszy tego, kto je stworzył – hologram nie do podrobienia. Czy jednak dzieła kultury nie są także po części własnością nas wszystkich, czy nie mamy prawa, by móc – za rozsądną cenę – swobodnie z nich korzystać, pożyczać sobie książki i bawić się na prywatkach przy własnoręcznie ułożonej składance? W tworzeniu prawa trzeba znaleźć jakąś rozsądną równowagę między interesem twórcy, producenta, odbiorcy oraz potrzebą dostępu do osiągnięć nauki i kultury."
Mały_Książe
Wysłany: Pią 10:41, 12 Sty 2007
Temat postu:
Temat będzie zakończony, jak któregoś pięknego ranka brygada " G ", zapuka do drzwi. Ze swojej strony chciałbym jeszcze jedynie uprzedzić każdego posiadacza PC. Bądź świadomy swojego wyboru i nie obwiniaj później siebie za to że nie wiedziałeś.
adm
Wysłany: Wto 15:34, 09 Sty 2007
Temat postu:
mysle ze temat zakonczony, dobrym opisem na podolsze.pl w komentarzach
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group
Arthur Theme
Regulamin